FUNDACJA                                   


Rekin zęby ma na wierzchu

                            Kraków, 30.01.2025 - 20.03. 2025

REKIN ZĘBY MA NA WIERZCHU

„Piękno dzieciństwo ma się tylko raz” - cytuję za Bertoldem Brechtem z wiersza „Co się mówi dziecku”. Klika wersów wcześniej pisze, że dziecko słyszy także, że: „Dla lenia nie ma w życiu powodzenia” oraz „Z kalectwa się nie żartuje”. Słyszało się to i owo, każdy z nas słyszał, a najczęściej zwykłe, pospolite NIE. Rodzice dzieci w wieku 1-2 lat co 9 minut im czegoś zakazują. Brecht doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że usłyszenie przez dziecko słowa nie, w chwili gdy pragnie czegoś najbardziej i całym sercem jest pewnym końcem jego świata, a wyrazem tego konfliktu są wybuchy złości i okrutne fantazje oraz, spopularyzowana w kontekście dorosłych romantycznych relacji, love-hate relationship. Różne rzeczy słyszeliśmy w dzieciństwie i różne myśli przychodziły nam w odpowiedzi do głowy i czasami wciąż przychodzą, gdy jest nam źle, gdy bardzo się czegoś boimy, gdy ręce opadają. Nie wszystkie z nich są piękne i uduchowione, część z nich skrywa okrucieństwo, potrzebę niszczenia i nieprzyzwoite moralnie fantazje, które potrafią skutecznie zawstydzić. Ciekawe czy znalazłby się ktoś kto nie miał choć raz ociekających krwią snów na jawie o zabiciu rodziców, rozszarpaniu i rozwłóczeniu ciała wkurwiającego sąsiada przez dzikie zwierzę, podpaleniu chaty swojego znienawidzonego szefa?

Przemek Czepurko maluje i rzeźbi sceny okrutne, podszyte grozą, poplątane i sprzeczne.
Oddaje charakterystyczne dla czasu dzieciństwa konflikty i ambiwalencje, infantylne walki z
poziomu wszystko albo nic. Zaprasza nas do doświadczania stanów, gdy nasza moralność nie
była jeszcze w pełni ukształtowana przez system przyjętych norm i zakazów, regresuje nas do
czasu telenoweli i gwałtownych dziecięcych porywów serca. To twórczość zachęcająca do
ponownego przeżywania wczesnego okresu życia ze świadomością, że nasze dzisiejsze
wybuchy intensywnych emocji i fantazji pochodzą właśnie stamtąd. Zdolność do fantazjowania na jawie to nasza super moc, okrutna i piękna baśń, którą każdy z nas snuje w
kółko i wciąż od nowa.

Katarzyna Ożgo


Czytanie historii, zarówno prywatnych, indywidualnych, jak i historii politycznej czy społecznej na zawsze naznaczone jest nieusuwalną ambiwalencją. Nigdy nie możemy być pewni, że konkretna relacja świadka wydarzeń albo pacjenta w terapii będzie wiarygodna. Przeszłość, afektywnie zaginająca bieg wydarzeń czy ścieżek, którymi podróżują nasze wspomnienia, rządzi się tajemnym prawem, zmieniając oblicze, kamuflując się, podlizując lub wytrącając nas z równowagi. Zmusza do wiecznych fantazji, gotowa do wymknięcia się w najmniej oczekiwanym momencie. Zawiesza tym samym pewność, z którą podejmowalibyśmy etyczne sądy – przepisana na nowo, może przecież przyjąć zupełnie odmienną postać.

W pracach Przemka Czepurko wątki osobiste mieszają się z ponadindywidualnymi refleksjami
o tym, co minęło – czasem zupełnie niedawno, czasem niemal przed stuleciem. Historia rodzinna w nieoczywisty sposób przeplata się u niego z trudnymi dziejami, których interpretacje znaleźć możemy w podręcznikach. Przeszłość przyjmuje u niego formę snu – a raczej koszmaru, naznaczonego okrucieństwem, bolesnymi fantazjami. Snu, z którego trudno się przebudzić,
a którego obrazy widzimy jeszcze po rozchyleniu powiek. Jego meandryczna struktura w niejasny sposób przynosi nam echa przeszłości, którą sami przeżyliśmy lub poznaliśmy przez niezliczonych pośredników i interpretatorów.

W godzinach porannych 28 marca 1947 generał Karol Świerczewski, poruszając się kolumną samochodów w kierunku Baligrodu wpadł w zasadzkę UPA. W czasie krótkiej potyczki
z przeważającymi siłami, Świerczewski odniósł trzy rany, które okazały się śmiertelne. Okoliczności tego zdarzenia ciągle podlegają nowym interpretacjom historycznym, a przebieg zasadzki badało kilka komisji, podając często sprzeczne fakty. Podobnie sprzeczne interpretacje dotyczyły także jego wcześniejszych losów – przedstawiany był jako bohater wojny domowej w Hiszpanii, trawiony alkoholizmem nieudolny dowódca Armii Czerwonej, uczestnik czystek etnicznych w trakcie Akcji Wisła i kat żołnierzy polskiego podziemia. Śmierć generała opiewały wiersze Paula Éluarda, Władysława Broniewskiego czy Mieczysława Jastruna. Jego pomniki zostały jednak obalone, zniknęły tablice z jego nazwiskiem, a pamięć o jego życiu naznaczona
jest nieusuwalnym piętnem.

Stworzone przez Czepurko drewniane popiersie Świerczewskiego podejmuje niezwykłą grę
z wieloznacznością przekazu historycznego. Generał, którego zaciśnięte usta skazane zostały
na wieczne milczenie, pozbawiony militarnych atrybutów, historycznego kontekstu czy jednoznacznych cech płciowych zdaje się onirycznym powidokiem, fragmentem przeszłości, której świadkowie wymarli. Jego konterfekt przeniesiony zostaje przez artystę do wnętrza osobistej fantazji, a wydarzenia z Jabłonek pojawiają się teraz pośród przedstawionych na obrazach małych i dużych apokalips – wypełnionych płomieniami pejzaży, scen gwałtownej przemocy, a także zawoalowanych symboli ukrytych głęboko afektów. Nie ma tu klasycznej hierarchii pomiędzy tym, co wysokie a tym, co niskie, niczym w logice snu wielka historia spotyka przeplata się z drobinami prywatnego życia.

Traumatyczne wydarzenia powołane zostały do życia środkami o niesłychanej wręcz subtelności. Ich forma w zaskakujący sposób przywołuje zarówno konwencje historycznego malarstwa (kojarzącego się ze sztuką włoskiego trecenta), jak i odsyła do dziecięcego sposobu przedstawiania rzeczywistości, w której fakty o obserwowanym świecie mieszają się nieuchronnie z fantazją. Dukt farby przypomina ślad dziecięcej kredki, perspektywa wymyka się linearnemu rygorowi, jednak całość poddana jest ogromnej dyscyplinie, a kompozycje wykreślone są z wielką precyzją. Artysta odwołuje się do tradycji malarstwa ikonowego, zamieniając naturalny dla farby olejnej ekspresyjny impast na medytacyjny proces powolnego zapełniania powierzchni
i budowania formy. Te świeckie ikony po raz kolejny komplikują rozumienie czasu – pradawny język spotyka się ze współczesną codziennością. To kolejny poziom niejednoznacznej gry, którą prowadzi z nami Czepurko. W ramach wystawy przyjmuje ona formę specyficznej opowieści – narracji tajemniczej, pełnej niedopowiedzeń i pustych pól. Nagle nie jesteśmy w stanie odnaleźć wyraźnej granicy nie tylko pomiędzy indywidualnym a zbiorowym, lecz także tym, co pochodzi
z głębi autorskich afektów, a tym, co ujawnia się w kłębowisku uczuć drzemiących w nas samych.

Michał Zawada