Przemiany
Kraków, 4.04.2025 - 30.04. 2025
Artists:
Przemek Czepurko
Przemek Czepurko
Rozmowa (Mateusz Piestrak | Krzysztof Mętel)
M: Wydaje mi się, że nie tylko zmontowaliśmy wspólną wystawę, ale też razem zrobiliśmy te prace. To był ciekawy proces. Myślisz, że to widać? Co odpowiemy, kiedy ktoś zapyta “o czym to wszystko jest”?
K: Domyślam się, że nie chodzi Ci tylko o to, że w jednym z moich obrazów jest kawałek twojej starej pracy. Po kilku latach siedzenia w jednej pracowni, rozmawiania o malowaniu a przede wszystkim przyglądania się rozgrzebanym rzeczom, weszliśmy na podobne tory. Może nawetna te same. Spoko, że teraz, zamiast gadać w pracowni, możemy spojrzeć na swoje obrazki w poczuciu, że dobrze się rozumiemy.
M: Wpływamy na siebie, bez dwóch zdań. W końcu zwykle jako pierwszy widzisz moje prace, i na odwrót. Może to całkiem zwyczajna sytuacja, ale mnie akurat coraz bardziej zajmuje wnikliwe tropienie, skąd się biorą (moje) obrazy. Chcąc nie chcąc, jesteś tego częścią. Badam swoją wyobraźnię, ale korzystam też z Twojej. Czasem przypadkiem podrzucasz mi swoje skojarzenia, a ja robię z nich nowe historie. Czasem dopiero od Ciebie dowiaduję się, co się wyłania z moich prac.
K: Wyobraźnia od pewnego czasu stała się także ważna dla mnie, choć to zabawne, że jak zawsze działam odwrotnie niż Ty. Zaczynam od kawałków starego płótna – własnego lub cudzego, bez znaczenia – i buduję z nich nowe obrazy. Według odczytań, zgodnie z nasłuchiwaniami mojej wyobraźni. Można powiedzieć, że ze starych obrazów buduję swoje historie.
M: Mam wrażenie, że Twój proces twórczy ostatnio się zmienił, rozluźnił. Wiesz, że nie od razu polubiłem te Twoje obrazy – zdawało mi się, że opowiadasz mi anegdoty i historie ciekawsze niż to, co ostatecznie widzę na płótnie. Co się zmieniło?
K: Rzeczywiście, kiedyś było inaczej – wychodziłem od wyczytanych bądź zasłyszanych faktów, które musiałem najpierw zrozumieć, zbadać, aby namalować obraz. Teraz powróciłem do mojego ulubionego zajęcia, jakie pamiętam z czasów dzieciństwa – przyjemności oglądania. Miejsce katalogów i ilustrowanych encyklopedii zastąpiły stare obrazy, które ktoś porzucił, a mnie interesuje, jak malował i co mu mogło chodzić po głowie.
Myślę, że Ty też masz pewną uważność na świat przedmiotów, które przyciągają Twoje spojrzenie, a w konsekwencji stają się tworzywem Twoich prac. Zauważyłem, że pewne przedmioty powracają od wielu lat, a inne wydają się czymś nowym, jakimiś nowymi spostrzeżeniami. Natrafiasz na takie motywy przypadkiem czy starannie wybierasz je według jakiegoś klucza?
M: Nie wiem. Ostatecznie, pozornie przypadkowe skojarzenia mają przecież jakąś ukrytą strukturę. Wydaje mi się, że celowo błądzę – do czasu, aż coś przykuje moją uwagę. Wtedy obrabiam takie motywy, aż zrozumiem, co mnie do nich przyciąga. Czuję, że mamy ostatnio podobne podejście, chociaż robimy inne rzeczy – ja zdecydowanie odpuszczam “wymyślanie” prac według ściśle ustalonego klucza. Wydaje mi się, że nasza wystawa jest właśnie o tym – o intuicyjnym, lecz wnikliwym procesie przetwarzania obrazów – chociaż zdaję sobie sprawę, że może to brzmieć banalnie. Ale dla mnie to ważne.
Z drugiej strony, nie robimy przecież wystawy tylko o sobie. Cieszę się, że teraz nasze prace zobaczą obcy ludzie, z inną wrażliwością i własną wyobraźnią. To, że nie mogę mieć pewności, co w nich zobaczą, jest bardzo uwalniające. Do niczego nie namawiam, niczego tu nie załatwiam, ani nie udowadniam. Tak to wygląda.
K: Mówisz o tworzeniu obrazów, a teraz pokazujesz głównie rysunki – można by je wziąć za szkice. Dorzuciłeś parę obrazów, ale to starsze prace. Pierwszy raz, przygotowując się do wystawy, zamiast malować – rysowałeś.
M: Cofam się! Nie jestem jeszcze stary, ale mogę już spojrzeć w przeszłość i dostrzec, co było ważne, a czego chciałbym się oduczyć, żeby tworzyć tak, jak chcę. Nawet jeśli błądzę, mam poczucie, że szukam jakiegoś własnego “sedna”, źródła tej głębokiej potrzeby “obrazowania”.
Teraz więcej rysuję, bo to wydaje mi się łatwe, czyli naturalne. Na wystawie wisi też jedna moja praca z dzieciństwa. Wzrusza mnie, że po dwudziestu paru latach mogę do niej wrócić i rysować dalej z tamtym małym malarzem – kolejne, i kolejne obrazy.
K: Twój dziecięcy obrazek przedstawia kosmos, a mój najnowszy obraz to “Podróż do wnętrza Ziemi”. To ciekawa klamra. Nigdy nie zainteresowała mnie tamta książka, ale sama idea takiej podróży już tak. Pomyślałem o niej patrząc na strukturę starego obrazu, który musiał być jakimś nieudanym eksperymentem, fiaskiem. Sam jestem zaskoczony tym obrazem.
M: W ogóle sporo tu podróży – mniejszych i większych wędrówek.
K: Sporo tutaj także podróżowania w czasie. Stare obrazy – moje i Twoje, obrazek z dzieciństwa, szkice, które zwiastują coś, co nadejdzie. Kiedyś malowałem tak, a teraz tak. Jak gdybyśmy przez całą rozmowę poruszali się na osi czasu. Rzeczywiście, ostatnio myślę o podróżowaniu jako paraleli tego, co dzieje się w naszej pracowni. Chyba tytuł mojego obrazu nie wyszedł z charakteru samej powłoki malarskiej. Patrząc też na Twoje rysunki, mam wrażenie, że są one zapisem ciągłego przemieszczania, bycia w ruchu rysownika. A to przechodził obok zalanego roztopami boiska, a to był w lesie i widział budki dla ptaków, a na koniec zajrzał do piwnicy, gdzie przed mrozem chowają się rośliny.
M: Aż w końcu sam ukrył się pod ziemią, żeby w spokoju rysować dalej. A teraz widzowie mogą wrócić po jego śladach. Albo przynajmniej złapać jego trop. Ta rozmowa to przydatny drogowskaz.

















